Nikki:
- Co się stało .? - spytała przerażona. Głos mamy był dośc groźny.
- Powiedz mi proszę, jak się czujecie .?
- Dobrze, czemu pytasz ? - zapytałam zdziwiona.
- Bo niedawoni zadzwonił pan Brown i powiedział mi żebym życzyła wam zdrowia ... I powiedział że podobno chorujecie na jakąś grype kanibalską ...
- Gryba kanibalska ? Pierwsze słysze ... - na serio nie wiedziałam o co chodzi.
- NIe udawaj ! Wy to wszystko wymysliłeście ! I wiesz co ? Lady Gaga nie przyjeżdza do Londynu, miejsce wolne. Samolot macie w piątek o godzinie 14:00 na lotnisku International. Do zobaczenia ! - niemalże wrzasnęła i rozłączyła się. Ale ja serio nie wiedziałąm o co chodzi z tą całą grypą. Wiem jedynie że jednak lecimy... Ale tamto nie daje mi spokoju. Kto mógł coś takiego wymyślić, tylko po to żebyśmy zostały ? .... Chyba juz wiem ...
Pobiegłam do Belli :
- Jednak jedziemy ... - powiedziałam, gdy tylko ją zobaczyłam. Patrzyła z niedowierzaniem, ale miała tez smutek w oczach. - Samolot mamy w piątek o 14. - pokiwała głową. Poszła do swojego pokoju. Chyba zaczęła się pakować. W końcu piątek był juz za dwa dni. JA poszłam do chłopaków, podzielić się złą nowiną.
- Ale jak to .!? - wykrzyknęli wszyscy razem
- Tak to... Tak wogóle to dzięki. - spojrzeli na mnie jak na wariatke.
- Ale za ... ? - zapytał Carlos.
- Za te sprawe z tą jakąś tam grypą...
- Kanibalską .?
- Tak .
- A, to był pomysł Logana - wskazał na ciemnookiego James
Brunet uśmiechnął się ale zaraz posmutniał. Podbiegłam do niego i przytuliłam go. Byłam mu wdzięczna mimo to że jego plan się nie powiódł. Powiedziałam chłopaką że muszę iść się pakować. Ruszyłam w stronę pokoju. Bella w połowie była juz spakowana. Poszlam do siebie. Włączyłam płyte " Elevate " i zaczęłam się pakować. Nie wiem czy to można było nazwac pakowaniem, raczej upychaniem wszystkich rzeczy do walizki. Szło mi to bardzo wolno. Nie śpieszyło mi się zbytnio do wyjazdu... Po kilku godzinach byłam gotowa. Położyłam się na łóżku i myslałam co teraz będzie. Przecierz to nie może się tak poprostu skończyć.. Chwilę później doatałam sms-a.
" Wyjdź na dwór i weź ze sobą Belle ;). Logan."
Jeszcze przez moment patrzyłam na ekran telefonu. Ocknęła się po kilku sekundach. Poszłam po Belle i wyszłyśmy na dwór. Myślałam że zaraz padnę...
Zobaczyłam tam dwie bryczki zaprzęgnięte w białe konie. Szczęka mi opadła. Dosłownie. Zza koni wyłonili się James i Logan. Pierwszy z nich zwiął za ręke moją siostrę i wsiedli do pierwszej bryczki. Logan podszedł do mnie.
- Ma pani ochote na małą przejażdżkę .? - spytał udając dentelmena. Nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego słowa. Kiwnęłam tylko głową. Wsiedliśmy do drugiej bryczki i konie ruszyły. Wszyscy ludzie po drodze gapili się na nas. Ale wcale mi to nie przeszkadzało. Rozmawiałam z Loganem o wszystkim, chyba po raz pierwszy w życiu. To było niesamowite. Nagle znienacka pocałował mnie. Uśmiechęłam sie i przytuliłam do niego. Chciałam żeby ta chwile trawała wiecznie...
Dzisiaj trochę krótkie, brak weny ;/, podoba się .? / Mrs. Henderson ^^
No weź! Myślałam, że wszystko będzie już dobrze, a tu BUM! Nie chcę żeby wyjeżdżały! Czekam na następny!!!
OdpowiedzUsuńBrak weny ? Ty chyba sobie robisz żarty co nie? Rozdział genialny. czekam z niecierpliwością nn. I zapraszam w środę do siebie. :)
OdpowiedzUsuńJa cie kocham! Super rozdział. Ale czemu one muszą zostawić btr i jechać do 1d? Czekam nn
OdpowiedzUsuń