czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 41


Znowu sorki za nieobecność, ale miałam kompa w naprawie ;/.
Ten rozdział dedykuje Milenie ^.^
Nareszcie się go doczekałaś :D ;*

***********************************************************************************

Nikki:

Zamarłam. Patrzyłam z niedowierzaniem na lekarza.
- Niee... - zaczęłam kiwać nerwowo głową - To...to.... musiał się pan pomylić !
- Niestety, nie pomyliłem się. - powiedział mi prosto w oczy. Bez owijania w bawełnę. - Przykro ... - nie zdążył dokończyć, bo wybiegłam z płaczem z gabinetu. Nie, to niemożliwe, mój Logan, on.. to kłamstwo  ! Nie byłam w stanie myśleć o czymś innym...

Alice:

Wróciłyśmy z Bellą do domu po Nikki. Nie zastałyśmy jej tam. Na stole leżała karteczka. Napisała że poszła wcześniej do Logana. Miałyśmy już wychodzić, gdy ktoś z wielkim hukiem otworzył drzwi. Zobaczyłyśmy Nikki, całą we łzach.
- Co się stało ?! - zapytałam od razu, gdy przekroczyła próg. Ale ona nawet na mnie nie spojrzała. Pobiegła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Pobiegłyśmy za nią. Gdy weszłyśmy do jej pokoju, leżała na łóżku a twarz miała schowaną w poduszce.
- Co się stało ? - powtórzyłam swoje pytanie. Pogłaskałam ją po ramieniu. Podniosła twarz z poduszki. Oczy miała czerwone a po policzkach spływał jej czarny tusz do rzęs. Przytuliła się do mnie mocno. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Bella poszła otworzyć.
- Powiesz mi co się stało ? - spytałam cicho. Nikki kiwnęła twierdząco głową nie odrywając się ode mnie. Po chwili do pokoju weszła Bella z chłopakami.
- Czemu płaczesz ? - spytał Kendall. Wszyscy usiedli blisko Nikki. Ta popatrzyła na nich.
- Byłam....w..w szpitalu... - powiedziała przez łzy. - Lekarz powiedział....powiedział... że Logan nie żyje..- schowała twarz w rękach. Wszyscy zrobili wielkie oczy. Przez chwilę ta wiadomość do mnie nie docierała. Kiedy się ocknęłam przytuliłam ją najmocniej jak umiałam.
- Będzie dobrze... - starałam się ją pocieszyć.
- Wcale nie ! - wykrzyknęła - Nie będzie dobrze ! Nigdy nie będzie dobrze ! Może wam się tak zdaje, ale nie, mylicie się ! Jego już nie ma i nie da się tego zmienić ! Jak w ogóle możesz tak mówić ! - wybiegła z płaczem z pokoju. Chciałam za nią pobiec ale Carlos mnie zatrzymał.
- Zostaw ją, musi pobyć chwilę sama. - powiedział ze smutkiem w oczach. Popatrzyłam na innych. Bella była bliska płaczu, James obejmował ją ramieniem a Kendall usiadł na kanapie i podparł twarz rękoma. Nikt nie wierzył w to co się stało...

Nikki:

Wybiegłam z domu. Nie mogłam słuchać słów otuchy, bez których na pewno by się nie obyło. Wszyscy byli moimi najlepszymi przyjaciółmi ale teraz nie chciałam ich widzieć. Nie chciałam widzieć nikogo. Pobiegłam do parku. Było to pierwsze miejsce jakie mi przyszło na myśl. Usiadłam na swojej ulubionej ławce pod dębem i schowałam twarz w dłoniach.
- Słyszałam co się stało... - usłyszałam znajomy głos.
- Czego znowu chcesz ?! - wydarłam się. Ashley wyglądała na wystraszoną.
- Przyszłam ci powiedzieć że jest mi przykro... - zaczęła. Jej oczy zaczęły powoli błyszczeć od łez. - Naprawdę... - patrzyłam na nią zbita z tropu.
- Ty...ty...kłamiesz...jak zawsze . - powiedziałam łkając.
- Nie naprawdę. - usiadłam koło mnie. - Współczuje cie, gdybym to ja straciła kogoś bliskiego - na te słowa łzy znów napłynęły mi do oczu. - Po prostu bym się załamała.
- Dzięki... - powiedziałam dziwiąc się samej sobie że wypowiedziałam to słowo do Ashley. Naprawdę wydawała się być przejęta całą tą sytuacją. - Wiesz co, lepiej wrócę do domu. - wstałam. Oczywiście nie zamierzałam wracać. Mimo że wierzyłam jej, to i tak nie chciałam z nikim teraz przebywać.
- Rozumiem. - odparła i również wstała. - Do zobaczenia. - uśmiechnęła się lekko i odeszła.

Ashley:

Naprawdę współczułam Nikki. Kiedyś jej nie lubiłam, to fakt, ale teraz się zmieniłam. Postanowiłam pójść do Jake'a, namówić go żeby przestał zadręczać Nikki. Gdy weszłam do salonu nikogo nie było. Wytężyłam słuch. Usłyszałam głos, prawdopodobnie należący do Jake'a. Na pewno nie był sam. Dobiegał on z piwnicy. Zeszłam na palcach po schodach. Głos zamilkł. Weszłam głębiej i zamarłam. Faktycznie Jake nie był sam. Nagle jednak poczułam uderzenie. Zemdlałam...

/Mrs. Henderson ^^

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 40


/pięć dni później/
Wróciłam do domu. Nareszcie. Codzienny widok szpitala już mnie przytłaczał. Nie miałam już gipsu, lecz jeszcze trochę kuśtykałam. Lekarz kazał mi oszczędzać nogę, ale i tak go nie posłuchałam. Chodziłam cały czas po mieszkaniu, dziewczyny nie mogły tego znieść.
- Usiądź wreszcie, musisz odpocząć. - powtórzyła po raz setny Alice. Od czasu wypadku praktycznie u nas mieszkała.
- Nie mogę, OK ? Idę się przejść ... - wzięłam kurtkę i poszłam.
W parku praktycznie nikogo nie było. Kilka starszych pań rozmawiało ze sobą na ławce, mały chłopiec bawił się latawcem. Usiadłam na ławce i patrzyłam przed siebie, nic innego nie miałam do roboty.
- Hej .. - usłyszałam za sobą kobiecy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam ... Ashley !
- Czego chcesz ?? - nie miałam najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.
- Słyszałam co się stało.. - zaczęła - I chciałam ci powiedzieć że mi przykro, współczuje. 
- I myślisz że co, nagle ci to wszystko wybaczę ? - aż wstałam z miejsca - Zostaw mnie...
- Proszę cię, czekaj, chcę cię przeprosić, jeśli jest coś co mogłabym dla ciebie zrobić to ...
- Najlepiej idź sobie, to jest jedyna, dobra rzecz, którą możesz dla mnie w tej chwili zrobić - wykrzyknęłam. Odwróciła się na pięcie i poszłam. Nie chciałam wracać jeszcze do domu. Szłam ulicą, tak po prostu bez celu. Nie liczyłam czasu, ale wie że musiałam tak chodzić co najmniej godzinę. W końcu, zaczęło się robić zimno i skierowałam się w stronę domu. 
- Kogo my tu mamy - jeszcze tylko jego mi tu brakowało.. - Jak tam twój kochaś ?
- Odwal się Jake... - powiedziałam nawet się nie odwracając.
- Jak miło, pamiętasz mnie - mogłam się założyć że się uśmiechał
- Czego chcesz ?? - w końcu odwróciłam się do niego twarzą. Miałam rację, szczerzył się jak jakiś klaun.
- Naprawdę szczerze ci współczuje... - oczywiście zaciesz nie schodził mu z gęby.
- Zostaw mnie, mało ci ?! Wiedziałam że jesteś kretynem, ale sądziłam że masz jakieś uczucia... Teraz wiem że nie masz nawet serca. Odjedź - odwróciła się od niego i poszłam do domu. Na szczęście była blisko. Nie zniosłabym jeszcze jakiegoś spotkania z kimkolwiek. Ze złością trzasnęłam drzwiami i poszłam do swojego pokoju. Spojrzałam na zegar. Była 14:00. o piętnastej miałyśmy pójść do szpitala, wszyscy Alice, Carlos, Bella, James, Kendall i ja. Usiadłam na łóżku. Chciałam jak najszybciej pójść do Logana. Dziewczyny były u chłopaków więc zostawiłam im liścik. Szłam pieszo. Mimo że nie chciałam nikogo spotkać, wolałam nie jechać autem. Do szpitala doszłam w kwadrans. Wjechałam windą na ostatnie piętro budynku i skierowałam się do sali Logana. Kiedy dotarłam na miejsce, jego tam nie było. Pielęgniarki akurat miały przerwę, więc poszłam spytać się lekarza o co chodzi. 
Zapukałam do gabinetu. 
- Proszę ! - usłyszałam głos zza ściany. Weszłam nieśmiało do środka. - Witam, w czym mogę pomóc ?
- Witam, chciałabym się zapytać, gdzie leży teraz Logan Henderson ? - lekarz popatrzył na mnie ze strachem w oczach. Spojrzał na swoją teczkę. Wydało mi się to dziwne, ale nie sądziłam że ma jakieś znaczenie. Wstał i podszedł do okna.
- Pan Henderson... - zaczął i zwrócił się w moją stronę - Pan Henderson nie żyje...

Da, da daaam ..
Ktoś się spodziewał takiego końca .?  / Mrs. Henderson ^^

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 39

Dobra, jednak dalej piszę (jak na razie) ^^, ale wprowadzę kilka zmian :
na początku wszyscy mieszkali w Palm Woods, jak w serialu. Teraz jednak zrobię że każdy z nich będzie mieszkał w oddzielnym domu (wyjątkiem będą Nikki i Bella, które będą mieszkać razem), niedaleko siebie. Nie wiem szczerze co mnie skłoniło do takiej zmiany, ale sądzę że tak będzie lepiej. ^^
Tak to raczej wszystko po staremu :D.
Sorki za komplikacje i zapraszam do czytania ^^.

***************************************************************************************

Nikki:
Obudziłam się chyba w szpitalu. Głowa bolała mnie jak nie wiem. Oczy miałam przymrużone z powodu zbyt jasnego światła w pokoju. Zauważyłam że moja lewa noga jest w gipsie.  Zobaczyłam że przy moim łóżku siedzią dwie osoby. Chyba dziewczyny, sądząc po długich włosach. Nagle jakbym dostała olśnienia.
- Gdzie jest Logan .?? - spytałam tak głośno jak mogłam. I tak brzmiało to jak trochę głośniejszy szept
- Nikki, obudziłaś się ! - wykrzyknęła Alice. - Idź po pielęgniarkę . - powiedziała do Belli. Ta posłusznie wstała i wyszła z sali.
- Gdzie jest Logan ? Nic mu nie jest ? - spytałam po raz drugi, już lepszym głosem.
- Teraz nie wolno ci o tym myśleć, musisz odpoczywać ... - odpowiedziała spokojnie Alice.
- Powiedz mi natychmiast, co z nim ?? - łzy już zaczęły mi napływać do oczu.Moja przyjaciółka głośno westchnęła.
- Ma niewielki wstrząs mózgu, złamaną nogę w dwóch miejscach i jest w tej chwili nieprzytomny. Leży w sali obok.
- Chce do niego iść ! - już miałam wstać. Alice jednak przytrzymała mnie.
- Wo wo wo, spokojnie, z taką nogą nie możesz się ruszać.
- Ale ja muszę go zobaczyć, muszę ! - już prawie krzyczałam. Łzy ciekły mi po polikach. Nagle na salę weszła Bella z pielęgniarką a za nimi dwóch policjantów.
- Jak się czujesz ? - spytała mnie pielęgniarka.
- Dobrze, a co z Loganem ? - spytałam ocierając łzy, jakbym sądziła że Alice kłamie i chciała się upewnić.
- Jego stan jest stabilny. Panowie policjanci chcą ci zadać kilka pytań. Dasz radę na nie odpowiedzieć ? - spytała szybko, jakby chciała zmienić temat. Już miałam coś powiedzieć, lecz niestety policjant mi przeszkodził.
- Czy pamięta może pani jak wyglądał samochód, który spowodował wypadek ? Lub może jakieś inne szczegóły ?
- Niestety nie... wydaje mi się tylko że był bordowy... - próbowałam odtworzyć zdarzenie z wypadku, lecz bez skutku. Tak jak powiedziałam, wydawało mi się tylko że to auto było bordowe.. nic więcej.
- To niedobrze - drugi policjant pokręcił głową - No cóż, może jak poczuje się pani lepiej coś się pani przypomni. życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, do widzenia - pożegnał się i obydwaj wyszli z sali.
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy że się obudziłaś i nic ci nie jest - powiedziała Alice z lekkim uśmiechem - I nie martw się o Logana, wyjdzie z tego - poczułam jakby czytała w myślach.
- Mam nadzieje ...
- My już idziemy, musisz odpoczywać - powiedziała Bella i obydwie wstały - Do zobaczenia . - pomachała mi na pożegnanie.
- Pa ! - dodała Alice.
- Heej.. - zdobyłam się tylko na lekki półuśmiech.  
Nie wiedziałam o czym myśleć. To wszystko mnie przytłaczało. Chciałam za wszelką cenę poznać sprawcę wypadku. kto to mógł być ? Możliwości było wiele. Najpewniej jakiś pijany kierowca. Ale, sama nie wiem czemu rozum podpowiadał mi coś innego, tyle że sam do końca nie wiedział co ...

Obudziłam się następnego dnia w bardzo dobrym stanie. Z rana przyszła do mnie pielęgniarka. Powiedziała że miałam dużo szczęścia i że mogę wyjść już za tydzień.
Standardowo zadałam jedno pytanie : pielęgniarka- A co z Loganem ?
Pielęgniarka przez chwilę patrzyła na mnie, jakby chciała znaleźć odpowiednie słowa,
- Pan Henderson jest w gorszym stanie owszem, ale jest on stabilny.
- Mogę go zobaczyć ? - spytałam błagalnym tonem.
- Nie powinna pani chodzić...
- A na wózku ? Macie chyba tu jakieś wózki, prawda ?
Po długim błaganiu pielęgniarka ugięła się. Poszła po wózek, pomogła mi na nim usiąść i zawiozła mnie do Logana. Był na innym oddziale. Nie zwróciła uwagi na jakim, byłam zbyt przejęta tą sprawą. Leżał na sali, której jedna ściana wychodząca na korytarz była cała ze szkła, więc mogłam go zobaczyć nie wchodząc na salę. Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. 
Leżał na łóżku. Był pod kroplówką. Podłączono go kablem do jakiegoś urządzenia. Nie jestem lekarzem i nie znam się na tym, więc nie wiem co to było. Nie mniej jednak nie mogłam na niego patrzeć, za bardzo bolało. I to wszystko było moją winą, to przeze mnie wyjechaliśmy wcześniej z imprezy..
- Chcę wrócić na salę - powiedziałam przez łzy - Proszę... - pielęgniarka bez słowa odwiozła mnie do mojej sali. Czułam się okropnie.

/ Mrs. Henderson ^^.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 38 (być może ostatni)

OMG, nie dodawałam przeszło miesiąc o.O.
Znowu straciłam wenę. Zastanawiam się zresztą nad zamknięciem bloga i to już od dawna, bo sądzę że i tak nikt tego nie czyta, a w internecie jest mnóstwo innych, lepszych opowiadań.
Tak więc, jeśli pod tym rozdziałem będzie mało komentarzy, usunę bloga, mam nadzieje że zrozumiecie.


*****************************************************************************************
Alice:
Podniosłam się z kanapy i leniwie podeszłam do okna. Kiedy wyjrzałam na dwór zamurowało mnie... Carlos wydeptał na śniegu serce, a w środku.. tak, to MOJE imię .!! Stałam z szeroko otwartymi oczami. Dopiero kiedy Nikki szturchnęła mnie łokciem w ramię ożyłam. Wybiegłam na dwór. W pośpiechu zgarnęłam kurtkę. Biegnąć poślizgnęłam się na lodzie i wpadłam na Carlosa. Chłopak na szczęście mnie złapał i utrzymał. Popatrzyła na niego ze śmiechem. On również się uśmiechał. Przytuliłam go i po chwili pocałowałam.

Nikki:
Wpatrywałam się z uśmiechem na scenę, w której brali udział Carlos i Alice. Bella również podeszła do okna i stanęła koło mnie.
- Szybko poszło - powiedziała z uśmiechem.
- Na to wygląda - spojrzałam na nią i znów się uśmiechnęłam. Nagle znowu przypomniał mi się Justin... Sama się dziwię dlaczego akurat w takiej chwili. Usiadłam po turecku na kanapie i podparłam brodę rękoma.
- Co ci jest ? - spytała Bella siadając koło mnie. - Źle się czujesz ?
- Niee, wszystko gra. - odpowiedziałam - Na serio. - dodałam, gdy zobaczyłam zdziwienie w jej oczach.
- Jesteś pewna ? - spytała po raz kolejny, lecz zanim jej odpowiedziałam ktoś zapukał do drzwi. Dziękując w duchu że nie muszę z nią rozwijać tego tematu podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam ujrzałam wyszczerzonego Logana.
- A tobie co .? - spytałam, wyraźnie zdziwiona.
- Ciebie również fajnie widzieć. - odpowiedział, choć trochę nie na temat i pocałował mnie w polik. - Szykujcie się, jedziemy na imprezkę !
- Jaką znowu imprezę ? - do rozmowy dołączyła się Bella.
- Nasz stary kumpel wprowadził się do L.A. i zaprosiła nas na imprezkę . - niemal wykrzyknął - Oczywiście z osobą towarzyszącą. - Spojrzał na mnie z uśmieszkiem.
- Wszyscy idziecie ? - spytałam
- Ja i James na pewno. Carlos i Kendall zresztą chyba też.
- No, to nie wiem jak wy, ale ja się idę szykować. - Bella niemal od razu wstała i poszła do swojego pokoju.
- Będziemy na kilkanaście minut. - rzuciłam do chłopaka i pobiegłam na siostrą.

Tak jak wcześniej powiedziałam byłyśmy gotowe w 15 minut. Chłopaki czekali na nas przed hotelem. James, Bella, Carlos i Alice pojechali jednym autem a ja, Logan i Kendall - drugim. Na miejscu biliśmy 10 minut później. Znajomy chłopaków mieszkał w ogromnej willi z basenem.
- Siema chłopaki ! - przywitał się z nimi otwierając nam drzwi.
- Siema Zack ! Poznaj to Nikki i Bella . - Kendall wskazał ręką na mnie a później na siostrę.
- Heej . - powiedziałyśmy niemal jednocześnie.
- Hejka, wchodźcie - zaprosił nas do środka. Tam, było już kilkanaście osób, Wszyscy albo tańczyli albo się śmiali. Parę osób pływało także w basenie. Carlos szybko do nich dołączył. Wskoczył do basenu, ochlapując przy tym wszystkich, którzy stali niedaleko. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy. Alice stała i patrzyła na niego z uśmiechem na twarzy. Nagle, jak na zawołanie do domu wpadło chyba z pięćdziesiąt osób. Wszyscy witali się z Zackiem. Nagle po prostu mnie zamurowało. Na te imprezę przyszli Ashley i Justin. Razem. Oczywiście chłopak od razu mnie zobaczył. Objął Ashley i zaczął iść w moim kierunku.
- Kogo my tu mamy.. - powiedział z uśmieszkiem, jeszcze mocniej obejmując Ashley. Dziewczynie chyba nie za bardzo się to podobało.
- Co ty tu robisz .? - spytałam oschle
- Zack to mój kumpel. - wskazał głową gospodarza imprezy. - Nie wiedziałaś ?
- A ty co tu robisz ? - nagle jak spod ziemi wyrósł przy mnie Logan. Pytanie kierował również do Justina. Ten tylko przewrócił oczami.
- Już mówiłem, Zack to mój kumpel. Zastanawia mnie bardziej co tacy ludzie jak wy tu robią ? - widziałam że Logan miał wielką ochotę go uderzyć. Jednak zdążyłam złapać go za rękę.
- Chodźmy stąd, nic tu po nas . - szepnęłam mu do ucha. Rzucił ostatnie, pełne pogardy spojrzenie Justinowi i poszliśmy w stronę wyjścia.
- Chcesz jechać ? - spytał ze słyszalną troską
- Nie, co ty, nie będę psuła ci imprezy przez tego palanta. - jednak chyba nadal nie potrafiłam kłamać. Miałam ochotę wyjść stąd i nie widzieć Justina na oczy. Logan chyba to wyczuł.
- Czyli jedziemy. - powiedział z uśmiechem. Złapał mnie za rękę i poszedł do drzwi.
- A Kendall ? Jak on wróci ?
- Zabierze się z Jamesem i resztą, spokojnie. - nie przestawał się uśmiechać. Otworzył mi drzwi i wyszliśmy. W samochodzie byliśmy kilka minut później. Na dworze było już ciemno.
- Nie wiedziałem że Justin jest z Ashley. - powiedział nagle Logan
- Ja też nie, ale myślę że on jest z nią tylko po to, żeby mnie wkurzyć. - chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jak miałoby cię to wkurzyć ? - spytał.
- No nie wiem, może myśli nie nadal coś do niego czuje, czy co... Oczywiście jeśli tak uważa to jest w wielkim błędzie. - dodałam pospiesznie.
- Mam nadzieje. - Logan uśmiechnął się. Nagle samochód jadący naprzeciwko samochód skręcił ostro i uderzył w nasz wóz. Musiał jechać bardzo szybko, gdyż w ogóle go nie zauważyłam. Po zderzeniu chyba straciłam przytomność.

/ Mrs. Henderson ^^